Recenzja szelek Front Range Ruffwear

W końcu pokusiłam się o recenzję kultowych już w psim świecie szelek Front Range Ruffwear. Dosyć długo zabierałam się do jej pisania bo co do tych szelek mam mieszane uczucia. Ale od początku...
Szelki Front Range Ruffwear to pierwsze "profesjonalne" szelki w naszym psim wyposażeniu.
Po długich poszukiwaniach szelek dla Huntera, zachęcona pozytywnymi recenzjami w sieci, postanowiłam zainwestować w "coś lepszego" niż parciane szelki ze sklepu zoologicznego.
Lubię kupić produkt dobrej jakości, nawet gdy kosztuje to więcej niż przeciętnie, bo mam świadomość, że posłuży mi przez długi czas. Czy w przypadku tych szelek też tak jest? O tym przeczytacie poniżej.


Pierwsze szelki
 

Szelki Ruffwear kupiłam około roku temu w sklepie Lupo. Sam sklep jest naprawdę fajny a obsługa bardzo sympatyczna i pomocna. Pierwsze szelki w kolorze pomarańczowym kupiłam dla Huntera. Potem przyszedł czas na niebieskie szelki dla Fiki. Niestety po około dwóch miesiącach zauważyłam, że mocowanie v-ringu zaczyna dosyć mocno się przecierać. Co ciekawe w szelkach Huntera było to bardziej widoczne, choć akurat on nie ciągnie na smyczy w przeciwieństwie do Fiki.
Po złożeniu reklamacji, bardzo szybko dostaliśmy nowe szelki. Obsługa sklepu Lupo jest naprawdę wspaniała i nie było żadnych problemów przy reklamacji. Szelki dla Huntera ponownie wybrałam pomarańczowe a dla Fiki tym razem szare. Pieseły nosiły szelki przez kilka miesięcy i znowu v- ring uszkodził taśmę. W październiku zeszłego roku złożyłam reklamację, ale tym razem wymieniłam szelki jedynie dla Huntera. Za szelki Fiki dostaliśmy zwrot pieniędzy, które przeznaczyliśmy na zakup szelek Truelove Front Range od Tip-Top. Huntek dostał szare szelki (mniej się brudzą) i obecnie używamy ich na wypady w góry i do jazdy samochodem. Poniżej przeczytacie kilka moich spostrzeżeń odnośnie uprzęży Ruffwear.

Nóweczki nieśmigane ;-)

Rozmiar, budowa, regulacja i komfort noszenia:
Dla Huntera wybrałam rozmiar S a dla Fiki XS. Rozmiarowo pasują idealnie. Regulacja na szyi oraz na bokach psa sprawia, że szelki łatwo dopasować do sylwetki. Trzeba się trochę namęczyć aby równo poprzeciągać paski przez klamry ale nie jest to niemożliwe :-). Dla mnie minusem jest brak rozpinania na szyi bo akurat teriery, a szczególnie Fika, nie przepadają za przekładaniem głowy przez szelki. Uprząż jest dosyć masywna (ale nie ciężka) i zabudowana. Klatka piersiowa jest prawie całkowicie zakryta, przynajmniej u małych psów. Jest to dobra cecha, szczególnie gdy pies lubi chodzić po krzakach i innych dziwnych miejscach, bo mamy pewność, że ten pas ochroni psią klatkę.
Paski do zapinania na bokach są w takiej odległości od pach, że nie ma szans na żadne obtarcia, przynajmniej u nas nic takiego nie miało miejsca. Nie zauważyłam aby szelki w jakiś sposób krępowały ruchy czy wpływały negatywnie na komfort psa.




Materiał:
Szelki są solidnie wykonane i po zakupie prezentują się naprawdę dobrze. Zewnętrzny materiał jest sztywny i przypomina materiał, z którego wykonuje się akcesoria outdoorowe. Spodnia część uprzęży jest zrobiona z miękkiej wyściółki, która zapobiega otarciom. Szelki są lekkie i przyjemne w dotyku. Wewnętrzny materiał dosyć mocno łapie sierść, nam jednak to zupełnie nie przeszkadza. Szelki są przewiewne i nie zauważyłam aby psy w lecie się w nich przegrzewały.
Co do czyszczenia to akurat w przypadku szelek Huntera w kolorze pomarańczowym, był problem żeby je porządnie doprać. Po umyciu gąbką z delikatnym środkiem piorącym, nadal widać na nich było plamy. Z ciemnymi kolorami nie będzie tego problemu ;-). Szelki schną w miarę szybko jednak nie jest to czas ekspresowy i gdy planujemy zamoczyć psa, to lepiej mieć w zanadrzu coś na zmianę (o ile mokre szelki przeszkadzają psu). W szelkach zastosowano także odblaskowe obszycia. Niestety i one szybko się u nas zniszczyły.
Boczne paski do regulacji są zrobione z szerszej taśmy, ale jest jej niewiele więc nie obciera psa. Klamry po bokach są plastikowe lecz jest to plastik, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń.
Jeśli chodzi o jakość materiałów to właśnie tu jest największy problem. Nasze szelki, szczególnie te od Huntera, już po niedługim użytkowaniu (ok miesiąca) wyglądały na bardzo zużyte. Ze szwów wystawały nitki a wewnętrzny materiał zmechacił się na łączeniach. Fakt, faktem Hunter chodził w nich codziennie na trzy spacery plus wypady w góry, niemniej jednak za taką cenę spodziewałam się lepszej jakości.


.
Mocowanie smyczy:
Smycz przypniemy do szelek przy pomocy mocowania v-ring. Sam zaczep jest wykonany z mocnego aluminium i jest bardzo solidny. Niestety w szelkach, które mieliśmy, zaczep ten był tak ostry, że taśma, na której był zamocowany po prostu nie wytrzymywała i się przecierała. To jest główna wada tych szelek i powód naszych reklamacji. Oprócz v-ring`u mamy też zaczep na smycz z przodu szelek, na szyi psa. Ten z kolei jest zrobiony z taśmy i obszyty materiałem przypominającym skórę. Ja nie przypinam do niego smyczy tylko stosuję jako uchwyt na adresówkę.

Nasze ruffwear`y - stan na dziś czyli po 4 miesiącach sporadycznego użytkowania

Co do adresówki, to w szelkach zastosowano rozwiązanie, które pozwala ją ukryć. Jest to mała kieszonka w górnej części szelek opatrzona małym symbolem ID. Kieszonka jest zaopatrzona w rzep do jej zapinania a w środku ma sznureczek, na którym możemy zaczepić adresówkę. Jak dla mnie jest to fajne rozwiązanie, gdyż nic się psu nie telepie i nie brzęczy. Niestety dostrzegłam minus kieszonki kiedy Hunter nam uciekł. Prawdopodobnie gdyby adresówka była na wierzchu dużo szybciej wiedzielibyśmy, że nic mu się nie stało i nie było by tylu nerwów. Jednak nie każdy zna się na akcesoriach dla psów i nie każdemu przyjdzie mu do głowy szukać ukrytej w szelkach adresówki. Całe szczęście my trafiliśmy na człowieka, który znał się na rzeczy i znalazł identyfikator. Jednak od tamtego czasu nosimy adresówkę na zewnątrz a w kieszonce mamy plakietkę z numerem czipa.
Dodatkowo od spodu szelek jest miejsce na napisanie kontaktu do nas gdyby pies się zgubił. U mnie , pomimo zastosowania wodoodpornego mazaka, napis szybko zniknął.

Główny sprawca kłopotów czyli v-ring


Podsumowując: szelki Frontrange Ruffwear traktuję jako szelki typowo sportowe / outdoorowe z przeznaczeniem na długie wędrówki, w naszym przypadku po górach, oraz jako szelki, które stosuję do jazdy samochodem. Są one solidne, wytrzymałe i atrakcyjne dla oka :-) I wszystko byłoby fajnie gdyby nie to wielkie "ale" w postaci ostrego v-ringu. Nie jestem pewna czy producent zmienił coś w tej kwestii i czy w nowych modelach problem został rozwiązany, mam nadzieję, że tak.
Porównując je z szelkami Follow Light od Niggeloh, o których pisałam tutaj (KLIK) oraz z szelkami Truelove Front Range, określanymi jako podróbka Ruffwear`ów, to w mojej subiektywnej ocenie szelki Ruffwear Front Range wypadają najsłabiej. Jeśli jednak producent zmieni mocowanie, to na pewno z czystym sumieniem będę mogła je polecić każdemu.





Komentarze