Nasz rok 2016

W sumie nigdy nie robiłam podsumowań rocznych ale w tym roku zainspirowana ostatnim wpisem Wioli (klik) postanowiłam to zmienić i pokrótce opisać kończący się rok.
Był to rok dosyć specyficzny i różnił się mocno od minionych lat. Należał on zdecydowanie do psów. Psy dały nam powody do radości, smutku oraz do wielu przemyśleń.
Rok 2016 rozpoczął się dla nas od wielkiego psiego smutku (klik). Po ciężkiej chorobie odeszła od nas Iśka. Niby byliśmy na to przygotowani ale gdy nadszedł ten dzień to zwaliło nas z nóg. Iśka była z nami 13 lat i na zawsze pozostanie w naszej pamięci i sercach jako pies idealny i nasz najlepszy przyjaciel <3
Jako, że dom bez psa nie jest dla mnie prawdziwym domem niedługo potem pojawił się Hunter a potem Fika (klik). No i się zaczęło! Nasz świat stanął na głowie;-) Teriery pochłonęły nas na całego. Z racji tego, że w przeciwieństwie do Iśki miały (i nadal jeszcze maja) masę problemów mniejszych i większych przez ten rok skupiłam się na ich rozwiązywaniu. O naszych małych porażkach i sukcesach napiszę jeszcze osobny post. Na ten moment mogę powiedzieć, że nie jest źle jednak do ideału jeszcze sporo nam brakuje ;-).


Wiosną dużo spacerowaliśmy po górach głównie w Beskidzie Żywieckim, Śląskim i Małym (klik). Znaleźliśmy miejscówkę, gdzie mogliśmy spędzać czas i robić wypady na pobliskie szlaki. Zrobiliśmy naprawdę sporo kilometrów i choć może nie zdobyliśmy wysokich szczytów to i tak był to bardzo dobrze spędzony czas. Po takich wędrówkach kawa i ciasto to jedna z większych przyjemności. Psy chyba też polubiły nasze wędrówki więc w przyszłym roku robimy powtórkę. Powtórka będzie też na pewno z wyjazdu nad morze (klik) (klik). Bardzo się obawialiśmy czy ten pomysł wypali biorąc pod uwagę lęki Fiki i Huntera, ale okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo był to strzał w dziesiątkę! Zrobiliśmy sobie dwa wypady poza sezonem i oba były naprawdę udane. Psy poradziły sobie bardzo dobrze w nowych okolicznościach, a morze pokochały od razu! Hunter gdyby mógł to biegałby po plaży chyba cały dzień ;-).



Jesień to głównie spacery po pobliskich lasach (klik) i weekendowe wypady w góry. Bardzo się cieszę, że mam blisko las i w każdej chwili mogę zabrać tam psy. Po lesie spacerujemy prawie codziennie, a w weekendy robimy dłuższe wyprawy. Psy maja dość po ok 20 km po płaskim i ok 15 w górach, więc staramy się nie przekraczać tych dystansów. Podczas takich spacerów psy zawsze są na linkach. Dmuchamy na zimne po tym jak Hunter, będąc u nas niecałe 3 miesiące, znalazł ciekawy trop i zniknął w gąszczu drzew a my szukaliśmy go 4 godziny, podczas których rozpętała się burza (a Hunter boi się burzy). Nie mówię już, że w tej części lasu jeszcze wtedy nie był, byliśmy ok. 5 km od domu, jest tam nasyp kolejowy, gdzie zasuwają pociągi i mocno uczęszczana droga. Jak on wrócił nie mam pojęcia i do dziś jestem w szoku, że mu się to udało. Mogę powiedzieć, że dzień ucieczki Huntera był dla nas dużym wydarzeniem i przeżyciem. Szczęśliwie H. znalazł się pod domem (adresówka to jest to!). Tak więc teraz stosujemy linki bo nigdy nie wiadomo a jeszcze te wszystkie sidła w lasach i myśliwi strzelający do psów :-/.




Przez psy zaniedbałam trochę rysowanie i blogowanie za to dokształciłam w temacie psim. Poza regularnymi postami na Instagramie (klik) rzadziej pojawiały się blogowe wpisy choć plany miałam zupełnie odwrotne. Udało mi się jedynie wprowadzić zmiany na blogu i po małych kombinacjach Pracownia z widokiem przekształciła się na Czwórkę na tandemie. Pracownia pozostała nadal jako sklepik z moimi pracami. Plan był taki, że powstanie zupełnie osobny, psi blog ale jako, że moje serce nadal gra jeszcze inne melodie postanowiłam zmienić tylko nazwę i pociągnąć bloga dalej. Czwórka na tandemie z założenia miała być blogiem o nas, naszych dwóch psach i naszych wycieczkach na tandemie. Niestety w tym roku nie udało nam się zrealizować tego planu ze względu na pojawiające się psie problemy, nad którymi trzeba pracować. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mogła zdawać Wam relacje z naszych rowerowych wojaży. Marzy mi się ponowna wyprawa na Rugię albo całkiem nowa na Bornholm na tandemie z psami. To by było dopiero!


Wracając do podsumowania to myślę, że pomimo fatalnego początku jakoś się pozbieraliśmy i udało nam się dobrze przeżyć ten rok. A Wam jak minęło te 12 miesięcy? Jesteście gotowi na następne? Życzę Wam, żeby Nowy Rok obfitował tylko w fantastyczne dni! Do Siego!!!



Komentarze

  1. O matko, aż mnie zmroziło, jak przeczytałam o ucieczce Huntera i jeszcze ta burza... ja bym chyba tego nie przeżyła. U nas linka wjechała po zupełnie niegroźnej pogoni Luny za sarną, która skończyła się, jak tylko pies stracił nas z oczu, ale to co spanikowałam to moje i już nigdy więcej nie chcę tego przeżywać. Mam nadzieję, ze wrócisz do częstszego rysowania, bo Twoje prace są fantastyczne. Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, trochę stresu było tym bardziej, że Huntek był ze smyczą, którą jakimś cudem wyrwał mi z ręki. Myśleliśmy, że biedak gdzieś się zaplątał i czeka go śmierć głodowa...całe szczęście wszystko dobrze się skończyło. Dobrze, że i u Was nic się nie stało. Iśka kiedyś też pognała za sarnami a potem czekała na nas na parkingu przy aucie cała zadowolona:-)Jednak do niej miałam większe zaufanie i wiedziałam, że zawsze wróci o ile nic złego jej się nie przytrafi po drodze. Raz wpadła w sidła! Akurat mnie przy tym nie było ale podobno siedziała z pętlą na szyi i nawet nie drgnęła! Dobrze, że szła zaraz za tatą po lesie więc szybko ją znalazł. Ale jak to usłyszałam to prawie padłam. No to tyle z historii psich;-) Mam nadzieję, że w tym roku ogarnę się bardziej i zrobię jakieś rysunki tym bardziej, że mam pomysł na pewną serię. Oby się czas i chęci znalazły. Ściskam Was mocno*

      Usuń
  2. Wow! Jakie piękne zdjęcia <3
    Super wyprawy i niezłe przygody ;) Współczuję tej z ucieczką Huntera i burzą w międzyczasie, aż ciężko sobie wyobrazić co musiałaś przeżyć.
    Biorę się za przegląd Waszego instagrama :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, dziękuję za miłe słowa! Ale Wam się trafił "rarytas"! Taki pies to ideał:-) Nasze teriery dają nam popalić ale mamy nadzieję, że kiedyś wyjdziemy na prostą;-) Miłego długiego weekendu!

      Usuń

Prześlij komentarz