Migawki z weekendu





 

 

Do Kazimierza wpadliśmy tylko na chwilkę. Akurat jak przyjechaliśmy to wyszło słońce i przestało padać. Mieliśmy świetną pogodę na spacer. Niestety tym razem nie udało nam się zjeść nic smacznego. Zachciało nam się naleśników i udaliśmy się na słynne francuskie naleśniki. I to był błąd. Chciałam zamówić naleśnik ze szpinakiem lub pieczonymi jabłkami lecz szpinak okazał się mrożony ze sklepu a jabłka również sklepowe ze słoika:-( Jedynym domowym nadzieniem była morelowa konfitura, która sama w sobie była smaczna ale jej ogromna ilość na delikatnym naleśniku sprawiła, że stał się on prawie niejadalny. Dodatkowo obsypany cukrem pudrem powalił mnie po kilku kęsach. Lubię słodkie, jednak moje kubki smakowe nie dały rady aż takiej ilości słodyczy;-) B zamówił naleśnik z jajkiem i ziołami. Zioła były suszone i chyba ktoś wysypał ich całą torebkę na jajko. Też ciężko było zjeść takiego naleśnika. W dodatku zioła nie były wcale aromatyczne więc prawdopodobnie do świeżo otwartych nie należały. No dobrze w takim razie postanowiliśmy zjeść po cebularzu w sławnej piekarni ale i tu spotkało nas rozczarowanie bo cebularzy nie było. Tak wiec szybko ruszyliśmy w dalszą drogę żałując, ze tym razem nie zapakowaliśmy większej ilości kanapek.

Komentarze

Prześlij komentarz