 |
Wieża Ratusza |
 |
Wąwóz Królowej Jadwigi |
Sandomierz przywitał nas szarym niebem i chłodnym wiatrem. Pomimo ponurej pogody na Rynku było sporo osób, głównie turystów. Do Sandomierza przyjechaliśmy rano i oczywiście chcieliśmy napić się dobrej kawy. Byliśmy jednak tak wcześnie, że musieliśmy poczekać na otwarcie kawiarenek. W oczekiwaniu pospacerowaliśmy po sandomierskich uliczkach i pokręciliśmy się po Rynku. Sandomierz jest dosyć urokliwym miastem, ładnie odrestaurowane kamienice przykuwają wzrok. Wąskie uliczki zapraszają do spacerów i szykują zaskakujące niespodzianki np. takie jak te oryginalne rzeźby ze zdjęcia. Po spacerze udaliśmy się do kawiarni Cafe Mała na ulicy Sokolnickiego. Miejsce kameralne, pełne mocnych kolorów i odrestaurowanych mebli z lat 60-tych. Wypiliśmy po kawce, która może nie była fantastyczna ale w formie cappuccino całkiem niezła :-) No i zważając na pogodę miło było posiedzieć w ciepłym i przytulnym miejscu. W kawiarni można tez zamówić małe co-nieco, jest miejsce dla dzieci oraz można kupić oryginalne, ręcznie robione maskotki. Niestety zapomniałam sprawdzić kto jest ich autorem. Obsługa bardzo sympatyczna. Jeśli lubicie żywe kolory i miękkie fotele to może Wam się tam spodobać. Po kawce udaliśmy się na spacer do wąwozu. Wąwóz zaprezentował się całkiem nieźle za sprawą świeżej zieleni drzew. Było trochę ślisko ale daliśmy radę:-) Na pewno nie polecam wybierania się tam w szpilkach (były tam takie panie) szczególnie w kiepską pogodę. Z Sandomierza ruszyliśmy w dalszą podróż do Zamościa, o którym będzie w kolejnym wpisie. Po drodze zahaczyliśmy o Biłgoraj gdzie, zachęceni pozytywnymi opiniami ze stron internetowych, wstąpiliśmy na obiad do restauracji Sitarska.

 |
W restauracji można usiąść na zewnątrz... |
 |
...lub zasiąść przy jednym ze stolików w dużej sali |
 |
Wnętrze w ciepłych kolorach i neutralnym wystroju |
 |
Pyszna tartaletka z gruszką w karmelu podana z waniliowymi lodami |
 |
Wiosenny akcent w postaci koszy ze stokrotkami |
 |
Jedzenie na wynos pakowane jest w papierowe torby z logo restauracji |
Obsługa w restauracji jest przemiła i doskonale poinformowana jeśli chodzi o skład dań. W menu nie ma dużego wyboru co świadczy o świeżości zamawianych potraw. Trochę trzeba na nie poczekać ale to też plus bo wiemy, że są robione na zamówienie a nie odgrzewane. Spróbowaliśmy regionalnego piroga biłgorajskiego. Połączenie kaszy gryczanej z białym serem i ziemniakami okazało się wyśmienite. Całość zapieczona w formie pasztetu i podana w plastrach. Potem były grzanki z kozim serem i wspaniałą marmoladą z cebuli, bardzo dobry barszcz z uszkami, smaczny pstrąg roztoczański z migdałami a na deser niebiańska tartaletka z gruszką. Dla mnie troszkę za słodka ale B. był zachwycony. Była też dobra kawa i herbata Richmond, nasza ulubiona Rooibos. Najedliśmy się do syta i zostawiliśmy sobie kilka potraw na następny raz. Na pewno będąc w okolicy ponownie odwiedzimy Sitarską. Wam również polecam bo naprawdę warto :-)
Bardzo sympatyczny tekst! Fajnie się czytało. A te poduchy jakie fajne. No i ta tartaletka :-)
OdpowiedzUsuńSpokojnego wieczoru. Buźka raz jeszcze :*
Poduchy super:-) tartaletkę muszę powtórzyć w domu bo była naprawdę dobra. Udanego dnia, ściskam!
UsuńO, widzę że zawitałaś w moje rodzinne strony :) tzn nie do końca, ponieważ pochodzę ze Stalowej Woli, ale Sandomierz przez małą odległość jest mi dobrze znany :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pogoda nie dopisała, ponieważ jest to idealne miasto do powłóczenia się.
Do Stalowej Woli też mieliśmy wstąpić ale pogoda nam pokrzyżowała plany. Faktycznie gdyby było więcej słońca to spacer po Sandomierzu byłby o wiele przyjemniejszy. Udanego weekendu!
Usuń